Selfitis czyli nowo sklasyfikowane zaburzenie psychiczne polegające na obsesyjnym robieniu sobie zdjęć, nie zważając na zagrożenia – w końcu zdjęcia na torach, nad przepaścią czy głęboką wodą zbierają najwięcej polubień. O co dokładnie chodzi i na czym polega selfitis? Sprawdźcie!
XXI wiek, głównie za sprawą szybkiego rozwoju technologicznego, niesie za sobą również częstsze występowanie znanych już psychiatrii zaburzeń, takich jak depresja, anoreksja czy fobie społeczne. Co więcej, pojawiają się nowe zjawiska, a co za tym idzie nowe zaburzenia, płynące najczęściej z uzależnień od korzystania z internetu i mediów społecznościowych. Jednym z nich jest – zauważone już w 2014 roku przez Amerykańskie Stowarzyszenie Psychiatryczny – selfitis.
Na czym polega selfitis?
Selfitis polega na obsesyjnym robieniu sobie zdjęć. Uważa się, że osoby cierpiące na to zaburzenie nie są w stanie zrezygnować ze zrobienia selfie, doprowadzając często do sytuacji niebezpiecznych dla siebie oraz innych, ignorują zagrożenie – najważniejsze jest dobre zdjęcie.
Szczegółowe badania, prowadzące do uznania selfitis za zaburzenie psychiczne, przeprowadzili naukowcy z Nottingham Trent University oraz Thiagara School of Management w Indiach. W badaniach wzięło udział 400 osób. Na postawie otrzymanych wyników naukowcy wyróżnili 3 stadia selfitis.
Trzy stadia selfitis
Borderline – stadium graniczne – stadium to charakteryzuje zamiłowanie do robienia selfie objawiające się cykaniem minimum trzech zdjęć dziennie. Zrobione fotki nie są jednak udostępniane przez autora na jego social-mediach.
Acute – stadium ostre – ten etap choroby objawia się nie tylko robieniem min. trzech selfie dziennie, ale także udostępniania ich w swoich social mediach.
Chronic – stadium chroniczne – ostatnia i zarazem najcięższa faza zaburzenia. Objawia się niekontrolowaną potrzebą robienia selfie i wrzucania ich na swoje media społecznościowe – min. 6 dziennie.
Niebezpieczne selfie
Badania przeprowadzono w Indiach nie bez powodu – to właśnie tam notuje się największą liczbę użytkowników Facebooka, a także zgonów w wyniku spowodowanych przez nieprzemyślane i niebezpieczne selfie. Młodzi ludzie (i nie tylko) bardzo często giną pod kołami nadjeżdżających pociągów (selfie na torach), spadając z wysokości czy tonąc.
W niektóre przypadki śmierci w imię dobrego selfie aż trudno uwierzyć. Głośnym echem na świecie obił się przypadek dwóch nastolatek, które chciały zrobić sobie selfie na odbywających się obok pasa startowego wyścigach konnych. Aby mieć lepsze zdjęcie, dziewczyny wspięły się na stojący nieopodal samochód. Niestety, nie zauważyły nadlatującego samolotu, który zahaczył skrzydłem o stojące na dachu pojazdu kobiety, zabijając je na miejscu. W 2017 roku nastolatkom przyznano nagrodę Darwina (przyp. nagrody przyznawane za najbardziej lekkomyślną, idiotyczną śmierć).
Najgorsze wydają się jednak przypadki, kiedy autor feralnego zdjęcia naraża na niebezpieczeństwo nie tylko siebie, ale i innych. Kilka lat temu świat obiegła tragiczna historia z chińskiego zoo. Jeden z turystów, ignorując podstawowe zasady bezpieczeństwa w trakcie zwiedzania, zbliżył się do morsa chcąc zrobić sobie z nim selfie – zwierzę wciągnęło mężczyznę pod wodę. Spieszący mu na ratunek pracownik zoo utonął.
Selfitis nie istnieje – wszystko w nadmiarze może być zaburzeniem
W opozycji do publikowanych wyników badań stają inni naukowcy, m. in. Bruce Y. Lee wykładowca Johns Hopkins Bloomberg School of Public Health i publicysta Forbesa. Mężczyzna twierdzi, że „ (…) wszystko w nadmiarze szkodzi, a końcówkę -itis można dorzucić do każdego nowego trendu. Bo czy zaburzeniem nie może być blogitis? Facebookitis? Youtubitis? Disqusitis? Wszystko zależy od definicji.”.
I rzeczywiście, w dzisiejszych czasach, kiedy nadmierne korzystanie z internetu i social mediów stanowi dla wielu podstawowe źródło utrzymania, ciężko jest jednoznacznie uznać coś za zaburzenie. Faktem jest jednak, że selfitis – niezależnie od poziomu klasyfikacji – jest zjawiskiem ryzykownym, nierzadko narażającym na niebezpieczeństwo również innych.
A Wy jak myślicie? Czy selfitis to kolejny wymysł nadwrażliwych naukowców czy poważne zaburzenie naszych czasów?